Dzięki za odwiedziny i wysłuchanie podcastu. Strona jak widzicie jest jeszcze w stadium ząbkowania, ale będę ją rozbudowywał i dodawał nowe moduły. Zapraszam na grupę Angielski Po Polsku na Facebooku.
Transkrypcja: APP001 – Angielski Po Polsku – odcinek pierwszy
Angielski po polsku – podcast dla wszystkich tych, którzy uczą się języka angielskiego.
Witam wszystkich.
Nazywam się Błażej Kozioł i będę prowadził podcast pt. „Angielski po polsku”. Postanowiłem dać mu taką właśnie nazwę, bo chciałbym tłumaczyć struktury języka angielskiego, jego czasy i wszystko, co z tym związane, właśnie w języku polskim. Wiem, że są dostępne różne podcasty uczące języka angielskiego, ale najczęściej są one po angielsku, więc nikt tam nie tłumaczy, dlaczego aktorzy ogrywający jakąś scenkę albo uczestniczący w dialogu używają tego czasu, albo mówią w ten sposób i skąd się to bierze. Ja właśnie tym podcastem sądzę, że chciałbym tę lukę wypełnić.
Co daje nam nauka języka angielskiego?
Na sam początek powiem może coś o sobie. Jestem nauczycielem angielskiego i mieszkam w Anglii. Moglibyście się zastanawiać, co nauczyciel angielskiego robi w Anglii? Ale wiecie pewnie, że jest tu bardzo dużo Polaków, którzy język angielski powinni i muszą właściwie znać. Muszą dlatego, żeby dostać lepszą pracę, albo jakąkolwiek pracę, i żeby funkcjonować w tym kraju na odpowiednim poziomie. Aby nie musieć pytać i płacić wszystkim dookoła za to, żeby załatwili za nich jakąś sprawę. I uwierzcie mi, mają świetną motywację do tego, żeby się uczyć.
Kim jestem i czego dotyczyć będzie ten podcast?
Zanim
przyjechałem do Anglii, pracowałem jako nauczyciel w Polsce. Pracowałem w
gimnazjach, w liceach, w szkołach policealnych, w różnych szkołach prywatnych i
prowadziłam korepetycje w domu. Czyli prowadziłem to, co typowy nauczyciel
angielskiego robi w Polsce. Ale moja kariera przebiegała trochę dwutorowo, bo
od zawsze byłem również związany ze światem informatyki, więc pracowałem trochę
jako nauczyciel, potem trochę jako informatyk, potem próbowałem to jakoś łączyć
i różnie to było, ale do dzisiaj jestem związany i z informatyką, i z nauką języka
angielskiego. Jak ktoś mnie zapyta, co robię – to nie odpowiadam, że jestem informatykiem,
tylko mówię, że jestem nauczycielem, więc to jest bliższe mojemu sercu.
Ten podcast będzie miał (mam nadzieję)
bardzo dużo odcinków i w każdym z tych odcinków będę starał się Wam przybliżyć jakąś
strukturę gramatyczną, np. jakiś czas. I będę to robił w ten sposób, żeby
zaczynać od najprostszych rzeczy, tak żeby osoby, które dopiero zaczynają się uczyć
albo są jeszcze na bardzo słabym poziomie znajomości języka, mogły z tego
skorzystać. Potem będę przechodził do rzeczy nieco trudniejszych więc ci, którzy
znają troszkę angielski, porozumiewają się nim i mówią, też będą mogli z tego
skorzystać i powtórzyć sobie niektóre rzeczy, niektóre konteksty, albo nawet
nauczyć się czegoś nowego. Mam nadzieję, że ten podcast dotrze i będzie pożyteczny
dla dosyć dużej grupy osób, które chcą się uczyć angielskiego. Mam taki plan, żeby
każdy odcinek wychodził co dwa tygodnie i był dosyć długi i żeby były pod nim
notatki. Będę się do tego przygotowywał dosyć pilnie i mam nadzieję, że
wystarczy mi motywacji na to, żeby tych odcinków, tak jak mówię, było dosyć sporo.
Jak rozpocząć naukę języka angielskiego?
Dobrze, od czego zaczniemy? Zaczniemy od takiego w gruncie rzeczy filozoficznego pytania:
Co to znaczy znać angielski? Co to znaczy znać język obcy?
I tak naprawdę odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, bo znam dosyć sporo osób, moich kolegów informatyków, którzy posługują się językiem angielskim pisanym. To znaczy: czytają maile od swoich współpracowników zza granicy, odpowiadają na te maile, piszą i czytają dokumentację – i tu muszę Wam powiedzieć, że to jest w takim żargonie, którego żaden normalny człowiek nie rozumie. Ale kiedy muszą z nimi porozmawiać, połączyć się przez Skype albo ma dojść do jakiegoś spotkania, to jest już troszkę gorzej, bo ten język pisany i umiejętność pisania i czytania nie są tym samym, co umiejętność mówienia. Tak samo widzę bardzo dużo osób, które mówią: „ja dużo rozumiem, ale mało mówię, nie mogę się po prostu przemóc, żeby powiedzieć”. Tak więc to są bardzo różne umiejętności.
Przypomina mi się taka anegdotka, którą przeczytałem w książce Kurta Vonneguta pt. „Losy gorsze od śmierci” – była to jego książka autobiograficzna. Opisuje on w niej sytuację, kiedy jego syn spotkał się z jego włoską tłumaczką. Vonnegut utrzymywał ze swoimi tłumaczami bardzo bliski kontakt, dlatego jego syn pojechał do Włoch i spotkał się z tą panią. Okazało się, że mimo tego, iż ona tłumaczy książki Vonneguta z angielskiego na włoski, i ktoś je potem wydaje drukiem oraz nie ma z tym żadnego problemu, nie rozumie angielskiego mówionego, tego amerykańskiego. Skończyło się na tym, że syn i tłumaczka siedzieli naprzeciwko siebie przy stoliku i pisali do siebie karteczki. Pytanie jest takie: czy ona faktycznie znała angielski, czy nie? Pewnie tak, ale też nie, więc tak jak mówię – to jest bardzo dobre pytanie.
Nam chodzi tutaj o to, aby zintegrować wszystkie te umiejętności, żeby nauczyć się zarówno czytać, jak i mówić, a także pisać i słuchać i rozumieć to, co do nas mówią ludzie. I problemem często jest to, że np. jesteśmy na kursie językowym, który trwa, powiedzmy 40 minut i jest tam 7 osób, między nimi jest nastolatek, który ma ADHD. Chce odpowiadać na wszystkie pytania i mówi bardzo dużo, mówi więcej niż się od niego spodziewają, bo się czuje swobodnie. My – siedzimy tam, piszemy coś w zeszyciku lub w książce, wypełniamy ćwiczenia, jest nowa lekcja i nawet gdyby lektor był bardzo dobry i podzielił równo czas pomiędzy te osoby, to i tak wyjdzie nam z tych 45 minut może 90 sekund albo troszkę więcej, w których my możemy coś powiedzieć. I tak naprawdę nie jest to do końca takie mówienie, bo przeczytamy to, co napisaliśmy w książce, w ćwiczeniu, wypełniwszy jakieś zdanie z luką. I też widzę ten problem wśród swoich uczniów. Bardzo dużo osób świetnie sobie radzi „na kartkach”. Rozwiązują ćwiczenia językowe albo wiedzą, jakiego czasu powinno się użyć tu czy tam, ale kiedy przychodzi do mówienia – jest dużo gorzej. Trzeba te wszystkie umiejętności w równym stopniu, jak mi się zdaje, ćwiczyć. To przypomina trochę sytuację, gdy ktoś uczy się grać na trąbce, ale zaczyna od nut, więc nauczy się najpierw słuchać, czytać nuty, pisać nuty. Może nawet dojść do takiej wprawy, że będzie słyszał melodie w głowie, ale kiedy weźmie instrument, to dźwięki, które się z niego wydobywają, nie są do końca tym, co my byśmy chcieli usłyszeć. Także bardzo ważne jest to, by wszystkim te umiejętności, czyli czytanie, słuchanie, pisanie i mówienie, ćwiczyć w równym stopniu.
Jak zmotywować się do nauki języka angielskiego?
No dobrze, co trzeba zrobić, żeby rozpocząć naukę albo kontynuować naukę od jakiegoś poziomu, w którym utknęliśmy i chcielibyśmy pójść troszeczkę dalej?
Po pierwsze – myślę, że najważniejsza rzecz to znalezienie sobie dobrej motywacji. Motywacja może być zewnętrzna albo wewnętrzna. Zewnętrzna motywacja to jest taka, kiedy np. szef nam karze albo zachodzą jakieś inne okoliczności, w których musimy znać angielski albo jakikolwiek inny obcy język. Przypominam sobie sprzed lat takie sytuacje, kiedy poniedziałkowa „Gazeta Wyborcza” z dodatkiem „Praca” była taka gruba, że nie dało jej się zgiąć w pół. Wtedy wszystkie ogłoszenia, jak jedno, miały tak taką adnotację, że poszukują osób z językiem angielskim, ale to do wszystkich – od dyrektora do kierowcy. I umówmy się – wtedy to było tak po prostu pisane. W tej chwili jak zobaczycie jakieś ogłoszenie w „Wyborczej”, która jest już teraz troszkę chudsza i chcą, żeby ktoś, kto przychodzi, znał angielski, to możecie być pewni, że w pewnym momencie na interview ktoś przejdzie po prostu na angielski i zacznie z Wami rozmawiać. Nie będą to rozmowy branżowe, tylko zapyta o to, jakie masz hobby albo co lubisz robić po pracy, albo coś tak zupełnie prostego i wtedy wszystko staje się jasne.
Pamiętam, że była kiedyś taka moda na certyfikaty. Ludzie robili te certyfikaty jak szaleni i twierdzili, że kiedy taki certyfikat pokażą pracodawcy, to od razu tę pracę dostaną albo to im gwarantuje jakieś punkty na interview. Ale znowu: robiono certyfikaty, a potem ktoś przechodził na angielski i pytał, czy ma psa albo coś takiego, i wszystko się wyjaśniało. A certyfikaty dalej można sobie robić i one tak naprawdę mogą (ale nie muszą) być przez pracodawców respektowane. Bo tak naprawdę to jest tylko wymysł paru uniwersytetów, które na tym robią dodatkową kasę.
Motywacja wewnętrzna
Motywacja może być wewnętrzna, czyli taka, która pochodzi od nas. Taka mnie motywowała, bo ja zawsze bardzo lubiłem dźwięk języka angielskiego, podobał mi się język angielski, słuchałem angielskich piosenek, właściwie piosenek po angielsku, bo dużo tych zespołów było amerykańskich, ale mimo wszystko podobała mi się kultura. Chciałem tam kiedyś wyjechać, chciałem zobaczyć Amerykę, chciałem zobaczyć Anglię. Jak na razie w Ameryce nie byłem, w Anglii jestem. I taka motywacja jest chyba trochę mocniejsza, bo ona trwa dłużej, ale każdy rodzaj motywacji jest dobry, jeśli tylko jest stały, bo coś wam obiecuje. Bo jeśli dostaniecie tę lepszą pracę albo jeśli będziecie mogli, mieszkając za granicą, żyć na wyższym poziomie – to chyba wystarczy.
Różne są rodzaje motywacji i różnego rodzaju motywacja ludźmi kieruje. Pamiętam taką panią, z którą pracowaliśmy, która powiedziała mi, że jej córka mieszka w Anglii. Tam poznała Johna i prawdopodobnie coś z tego będzie i John miał przyjechać do Polski. Miał przyjechać do Warszawy w Święta i ona powiedziała tak: „No dobra, ja mu dam obiad i co potem? Będziemy rozmawiać prawdopodobnie tylko w języku migowym albo córka będzie musiała wszystko tłumaczyć, a ja tak nie chcę. Chciałabym też z nim rozmawiać, chciałabym nawiązywać z nim normalny kontakt”.
Świetnie jej to szło, bo miała taką motywację, która ją do tego pchała. Albo np. pani, której mąż dostał świetną pracę za granicą i ona tak właściwie nie musiała tam pracować, ale jest tam i siedzi w domu, a chciałaby wyjść do ludzi, popracować nawet na poczcie, po to tylko, żeby być między ludźmi. Jest niestety ta bariera językowa i co zrobić? Trzeba się powoli uczyć.
A pamiętam jeszcze taką panią, która powiedziała: „Panie Błażeju, mój mąż mówi po angielsku przez sen, a ja bym bardzo chciała wiedzieć, co on mówi. Bardzo”. I też pracowaliśmy i mieliśmy dobre efekty tej nauki. Nie wiem, czy to była prawda z tą motywacją, mimo wszystko pani się uczyła. Nie chcę też tu wchodzić w szczegóły tego, jak ważną umiejętnością w tej chwili i w tym świecie jest znajomość angielskiego, bo każdy to chyba wie i nie muszę tego tłumaczyć. I tak naprawdę znajomość tylko angielskiego dzisiaj jest właściwie niewystarczająca, bo przydałoby się znać jeszcze jakiś inny język. Pamiętam (to było całkiem niedawno), jak w Niemczech trudno mi było porozumieć się z panią na stacji benzynowej. To była taka sytuacja: zapłaciłem za paliwo i chciałem wyjść, ona coś tam za mną krzyczała, więc mówię: „ja, ja”. Wychodziłem powolutku, a w końcu okazało się, że chciała, żebym podpisał paragon za benzynę. Ja tego nie rozumiałem, było mi wstyd, szczerze mówiąc. Albo we Francji, kiedy w restauracji myślałem, że zamawiam warzywa w sosie, a dostałem zupę. Co właściwie rozśmieszyło mnie, ale też było to nie do końca tym, czego chciałem. I tak a propos – na facebookowej grupie, która się nazywa: „W ruchu słucham podcastów” widziałem, że pani Asia nosi się z zamiarem nagrania podcastu o nauce niemieckiego, więc: pani Asiu czekam na niego i mam nadzieję, że wkrótce wyjdzie.
Czy nauka języka angielskiego jest trudna?
Uważam, że nauczenie się języka obcego nie jest niczym nadzwyczajnym. I mówię to, patrząc tutaj w Anglii na osoby, które przyjeżdżają z różnych krajów,
a szczególnie z Azji. Ich języki są przecież takie różne od angielskiego i od naszych indoeuropejskich języków. Ktoś, kto pisze w domu po chińsku i mówi po chińsku, jest po prostu z zupełnie innego środowiska. Jest to „kosmiczny” język. Oni muszą się uczyć wszystkiego. Począwszy od pisania przez zupełnie inne struktury gramatyczne i jakoś to im się udaje i mogą to zrobić, więc nie widzę tutaj żadnego problemu, żebyśmy my, Polacy, mogli opanować angielski.
Rozmawiałem kiedyś z takim Japończykiem i on powiedział, że polski i angielski są bardzo podobne. Prawie takie same. Dla niego były to bardzo podobne języki, dlatego, że on po prostu mówił po japońsku. Tam są 3 alfabety – nie znam japońskiego, ale wiem, że oni używają 3 różnych alfabetów do pisania. I język jest zupełnie inny, zupełnie inaczej się układa zdania i ta struktura jest tak odmienna. Mimo wszystko ci ludzie też mogą się nauczyć któregoś z „naszych” języków. Prawdą jest to, że język polski i język angielski mają więcej podobieństw niż polski i chiński. Tam jest więcej różnic niż podobieństw. Tak jak mówię, nie jest to niczym nadzwyczajnym. Trzeba wiedzieć tylko czego się uczyć najpierw, czego uczyć się później, a co można sobie na początek odpuścić. I ja w tym podcaście właśnie o tym chciałbym mówić. Chciałbym wam mówić, czego możecie uczyć się sami, żeby nie zrobić sobie krzywdy, czego uczyć się z materiałów, a czego z podcastu, a czego rozmawiając np. z nauczycielem.
Chciałbym, żeby ten podcast był właśnie pełen takich wskazówek technicznych i praktycznych po to, żeby nauka języka obcego (tutaj angielskiego), była szybka i efektywna, bo da się tego nauczyć. Da się to zrobić. Jeśli ktoś się zaweźmie, to w 6 miesięcy jest w stanie przejść tę drogę od zera do komunikatywnego języka. I nie jest to nic nadzwyczajnego. Jest to po prostu coś, co ludzie robią. Wy też to możecie zrobić.
Mogę Wam od razu powiedzieć, że możecie uczyć się sami słownictwa, bo nie zrobicie sobie tym krzywdy i mam tutaj na myśli to, że nie wkujecie sobie
w głowę jakiś złych struktur. Bo słownictwo to słownictwo. Ono jest i jest używane po prostu do tego, żeby układać zdania. Ale gramatykę zostawcie nauczycielowi, żeby Wam ją wytłumaczył, bo jak nauczycie się źle gramatyki, to będziecie potem mówić źle. I to też widzę. Bo ludzie podłapują z ulicy jakieś struktury, a potem używają ich źle, a strasznie trudno jest się potem tego oduczyć. I nie wierzcie tym, którzy mówią, że gramatyka nie jest ważna. Bo jest bardzo ważna. Albo mówią, że gramatyka przyjdzie sama po jakimś czasie i nie będzie z tym problemu, bo ona „sama się” tam pojawi. Ale to nie prawda.
Gramatyki trzeba się uczyć i nauka gramatyki jest dużym ułatwieniem, bo tak naprawdę tych struktur gramatycznych używanych na co dzień jest kilkanaście,
a jak znasz gramatykę, to jesteś w stanie zrozumieć, czy ten człowiek, który mówi do ciebie, zadaje Ci pytanie, czy mówi zdanie oznajmujące. I w języku angielskim to już po pierwszym słowie można się kapnąć, bo pierwsze słowo jest operatorem pytania. Więc już wiemy, że ktoś zadaje nam pytanie, ale nie znając gramatyki i polegając tylko na intonacji, nie będziemy w stanie wiedzieć, że jest to pytanie.
Gramatyka jest bardzo dużym ułatwieniem. Tutaj mi się przypomina takie porównanie, że: „Nauka języka jest jak budowa domu, a gramatyka jest rusztowaniem”. I jeżeli mamy to rusztowanie proste, to potem wkładamy tylko cegły, a te cegły to słownictwo, więc jeśli to rusztowanie jest prawidłowo ustawione, to te cegiełki możemy tam wkładać. Cegiełki to słówka – uczymy się ich i to właśnie je podłapujemy. Ale jeśli nie ma gramatyki, nie ma tej struktury, to wrzucając cegły z poziomu ziemi, dom nie będzie zbyt prosty i będzie go trudno wyprostować.
Ludzie mówią: „A zobacz, takie dzieci, one się nie uczą gramatyki. One się niczego nie uczą. One po prostu pstryk i zaczynając mówić”. Ale to też jest nieprawda i ten argument nie jest zbyt mocny, bo dzieci nie uczą się języków, tylko je przyswajają, a to zupełnie inny proces. Więc tak do jakiegoś 5-6 roku życia dzieci przyswajają język, a potem zachodzą pewne zmiany w mózgu, związane z rozwojem człowieka, i potem tego języka musimy się uczyć.
Więc drogi słuchaczu, jeśli jesteś jeszcze w wieku od 0 do 6 lat to hurra – nie musisz się uczyć gramatyki. Widać to świetnie u dzieci dwujęzycznych – i to jest wspaniałe. Wdziałem takie dzieci, gdzie mama jest Polką, a ojciec Anglikiem i to małe dziecko nie wie, że mówi w dwóch językach. Ono mówi po prostu inaczej do tatusia, a inaczej do mamusi, inaczej w przedszkolu, a inaczej w domu. I dopiero później, gdy ta świadomość się pojawia, dominuje jeden język i trzeba się potem tego jednego języka douczać.
Ok, to w zasadzie wszystko na dziś, na ten pierwszy raz. Przepraszam za wszystkie niedoskonałości dykcyjne i techniczne, ale mam nadzieję, że w przyszłości będzie dużo lepiej. Będę się starał, żeby ten podcast był porządny pod tym względem. Możecie do mnie pisać na adres: podcast@angielskipopolsku.co.uk
Do usłyszenia następnym razem! Dziękuję.